piątek, 22 lipca 2016

Red Bull Air Race Budapeszt 2016




W ostatni weekend w Budapeszcie odbył się jeden z etapów Mistrzostw Świata Red Bull Air Race, obecnie najszybszego sportu motorowego świata. Miałem okazję znaleźć się tam na miejscu, obserwować zmagania pilotów i przy okazji zwiedzić miasto.
To już drugi raz kiedy mogłem oglądać te zawody na żywo. Dwa lata temu wyścigi odwiedziły Gdynię i nie mogło mnie tam zabraknąć. Zawody w Budapeszcie są wyjątkowe. To jedyny przystanek gdzie rywalizacja odbywa się w samym sercu miasta pomiędzy mostami na Dunaju. 
Tak prezentowała się tegoroczna trasa wyścigu. Zadaniem pilotów jest oczywiście jak najszybsze pokonanie toru złożonego z dmuchanych pylonów. Jest jednak kilka ograniczeń, które zmuszają do jeszcze większej precyzji lotu. Nie można przekraczać wejściowej prędkości wynoszątej 200 kts (370 km/h), zabronione jest również przekraczanie ustalonego maksymalnego przeciążenia 10G. Kary czasowe są naliczane również za uszkodzenie pylona oraz za ustawienie samolotu zbyt wysoko/nisko bądź pod złym kątem podczas pokonywania bramek. Nie będę się wdawał w szczegóły, bo zajęło by to zbyt wiele czasu, a jeśli temat kogoś bardziej zainteresuje to z łatwością znajdzie więcej informacji w sieci.

Takie wydarzenie trwa tak na prawdę 3 dni rozpoczynając się treningami w piątek, poprzez eliminacje w sobotę i kończąc na finałach w niedzielę. Niestety akurat teraz organizatorzy mieli dużego pecha z pogodą. Świetne warunki przez cały poprzedni tydzień aż do piątku zakończyły się mocnym wiatrem i ulewami praktycznie przez cały weekend. Po zawodach w poniedziałek znów zawitało słońce i piękna pogoda. Ja do Budapesztu dotarłem w piątek wieczorem, nastawiony do udziału w wydarzeniu od samego rana w sobotę. Jednak skończyło się na tym, że chodziłem po mieście z parasolem czekając na jakąkolwiek poprawę pogody. Ostatecznie w ten dzień nie odbył się, żaden lot. W powietrze wzbił się jedynie śmigłowiec organizatorów.


Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Matthias Dolderer (@matthiasdolderer)


Czas płynął nieubłaganie, a trzeba było rozegrac konkurencje. Odwołanie takiego wydarzenia w trakcie wiązałoby się z dużym rozczarowaniem pilotów, kibiców z całego świata i organizatorów, którzy ponieśliby duże straty. Na niedzielę przewidywano poprawę pogody i możliwość rozpoczęcia operacji w powietrzu. Jednak od rana nie wyglądało to dobrze. Spędziłem kilka godzin w hotelu odświeżając stronę z aktualnościami wydarzenia. Przed godziną 15 pojawiały się pierwsze przejaśnienia, a wraz z nimi informacja o planowanym rozpoczęciu zawodów. Zerwałem się z łóżka i zaraz znalazłem się w metrze, żeby w kilka minut dotrzeć na miejsce.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika -Szymon- (@niewinny_)

Organizacja musiała być nieco zmodyfikowana. W związku z zawieszeniem lotów w sobotę, nie odbyły się kwalifikacje, które miały wyłonić pary, w których będzie rywalizować 14 pilotów na następny dzień. Pierwszy etap Round of 14 to własnie latanie parami. 7 par zawodników, a z każdej z nich jeden zwycięzca przechodzą do następnego etapu. Dołącza do nich przegrany z jednej pary z najlepszym czasem. Potem przychodzi czas na Round of 8 gdzie wciąż latamy w parach. Tym razem tylko czterech pilotów zdobędzie przepustkę na swój ostatni finałowy lot i walkę o miejsce na podium. Final 4 to już ostatni etap zmagań. Każdy z pilotów pokonuje trasę po raz ostatni i według osiągniętych przez nich rezultatów wyłaniany jest zwycięzca i kształtowana ostateczna tabela wyników. Należy również wspomnieć że istnieją dwie kategorie zawodów. Master, na której opierają się całe zawody i to im poświęca się najwięcej uwagi oraz Challenger. W tej drugiej znajdują się piloci, którzy dopiero zaczynają przygodę z Air Race i aspirują do awansu do grupy Master. Nie należy jednak myśleć, że są to początkujący piloci. Mają ogromne doświadczenie zawodowe, często na codzień pracują w lotnictwie cywilnym, oddają się innym dyscyplinom lotniczym, czy latają w wojsku. Pokazuje to tylko jak wymagające są zawody organizowane przez RedBulla. Niestety w Budapeszcie rywalizacja Challengerów nie odbyła się. Czas w którym pogoda pozwoliła na wykonywanie lotów nie pozwoliła na rozegranie obu kategorii. Warto wiedzieć, że w Challengerach startuje reprezentant Polski, Łukasz Czepiela, na codzień pilot znanych linii lotniczych.

Powróćmy jednak do klasy Master i tego co udało się zrealizować ubiegłego wekkendu w
Budapeszcie.


Jak wspominałem, poprawa pogody późnym popołudniem w niedzielę została natychmiast wykorzystana przez organizatorów i rozpoczęto rywalizację w Round of 14. Mimo nadal trudnych warunków, zawodnicy byli mocno zmotywowani co zaowocowało ciekawą walką i mocno wyśrubowanymi czasami. Jednak deszcz i silny wiatr cały czas o sobie przypominał, co zaburzało płynność lotów. By zapewnić bezpieczeństwo i równe szanse dla każdego zawodnika, organizatorzy kilkakrotnie musieli przerywać loty.
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Red Bull Air Race (@redbullairrace)

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika -Szymon- (@niewinny_)
Mimo wszystko mogliśmy zobaczyć kilkanaście świetnych przelotów i doczekać się oficjalnego rozstrzygnięcia zawodów. Tutaj też nie wszystko poszło zgodnie z planem. Po zakończeniu Round of 8, zrezygnowano z Final 4 i medalistów wskazano na podstawie czasów z poprzedniej rundy.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Matthias Dolderer (@matthiasdolderer)

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Matthias Dolderer (@matthiasdolderer)

Pomimo, że pozostaje pewien niedosyt, myślę, że możemy te zawody zaliczyć do udanych. Kolejny przystanek Redbull Air Race już 13-14 sierpnia w brytyjskim Ascot. Po zmaganaich w Anglii, na samym początku września zawody przeniosą się do niemieckiego Lausitzring. Jest duża szansa, że uda mi się odwiedzić wtedy to miejsce. Jeśli tak się stanie to na pewno podzielę się wrażeniami.



W Budapeszcie zostałem jeszcze na cały poniedziałek. Miałem okazję do szybkiego zwiedzania. Rozległe miasto osadzone nad rzeką, sprawia wrażenie dobrze zorganizowanego. Szczególne wrażenie robi historyczna część miasta. Wiele zabytków wprowadza w klimat podobny do mojego rodzinnego Krakowa.


Widać że Węgrzy potrafią dbać o swoją historię oraz kultywować pamięć o dawnych wydarzeniach, z różnych epok. Często wydarzeniach smutnych po których potrafili się podnieść. 
Bardzo podobnie jak Polska.


To chyba wszystko jeśli chodzi o tą krótką wycieczkę. Pierwszy post jakoś poszedł i mam nadzieję, że teraz pójdzie z górki. Do zobaczenia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz